11 czerwca 2021

Świetna Brygada Opozycji

Oburzonych akcją Lotnej Brygady Opozycji na „smoleńskich schodach” namawiam na prosty eksperyment myślowy. Czy zaakceptowalibyście postawiony w waszym ogrodzie, wbrew waszej woli, pomnik, wokół którego 24 godziny na dobę kręci się wianuszek policjantów?

Lotna Brygada Opozycji organizuje swoje happeningi od miesięcy. Bywają śmieszne, bywają śmieszne wyjątkowo. Ale jedno nie budzi wątpliwości i z jednym zgodzić się należy, niezależne od subiektywnych odczuć – nie są agresywne, przemocowe, nikomu nigdy nie dzieje się krzywda. Bardziej nieuciążliwe i dyskretne być nie mogą, bo bardziej dyskretne byłoby tylko protestowanie we własnym mieszkaniu, najlepiej w ciszy. W czasach, w których za protestowanie można dostać gazem w twarz, Lotna Brygada Opozycji korzysta z prawa do manifestowania w sposób bardzo nieinwazyjny i wyjątkowo inteligentny.

Czy Brygada ośmiesza władzę – oczywiście i robi to z niespotykanym wdziękiem. Jej członkowie są przy tym mądrzy, świadomi i potrafią swoje racje, również prawne, wykazać. Na licznych filmikach zamieszczonych w sieci instruują legitymujących ich policjantów czym jest faktyczna podstawa prawna, co może policja, a czego jej nie wolno, w którym miejscu funkcjonariusze łamią prawo – MSWiA powinno Brygadzie płacić pieniądze to, że niesie kaganek oświaty.

Kuriozalne oburzenie, jakie wyrażają również krytyczni wobec władzy publicyści, zdaje się potwierdzać masową amnezję, na którą zachorowało wcale niemałe grono komentujących. U podstaw wszystkiego, co się dzieje wokół architektonicznego potworka w kształcie schodów, leży podjęta z naruszeniem prawa decyzja o przekazaniu placu Piłsudskiego, na którym stoją schody w zarządzanie najpierw MON, a potem wojewody. Ten zaś, dzięki temu mógł wydać pozwolenie na budowę pomnika, wbrew Warszawskiej Radzie Miasta, która jako jedyna ma takie kompetencje.

Tu należałoby zakończyć – wszystko co potem, powinno być nieważne. Pomnik stanął nielegalnie, ówczesny Minister Błaszczak tłumaczył konieczność przekazania Placu pod zarząd MON „potrzebą realizowania celów obronnych”. Jakie to cele obronne – nieistotne, próba zgadywania oznaczałaby, że się Błaszczaka traktuje poważnie, a to absurd. Nikt kto ma więcej niż dwa zwoje mózgowe nie powinien wątpić, że o żadne cele wojskowe nie chodziło.

Nie broni się też argument, że PiS musiało przejąć plac, bo władze stolicy przez lata nie podjęły decyzji o lokalizacji pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej. Trudno – nie podjęły, więc należało czekać na to, aż podejmą. To tak nie działa, że jeśli jakiś organ nie podejmuje decyzji tak szybko jak chcemy, to można go wbrew prawu wyręczyć. Gdyby tak być miało, to czemu nie zmusić żony Morawieckiego do okazania swojego majątku? Jest ustawa, została skierowana do TK, ale Przyłębska już kilkaset dni trzyma go w zamrażarce. Czyli co, można wziąć sprawy w swoje ręce?

Na koniec – w sprawie pomnika PiS dokonuje moralnego szantażu, a krytyków czyni zakładnikami przyzwoitości.  Co z tego, że to pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej? Jakie to ma znaczenie? Postawiony nielegalnie należy rozebrać, gdy tylko zmieni się władza. Lub przenieść w miejsce, gdzie zostanie wyrażona zgoda jego umiejscowienia. Na koszt Prawa i Sprawiedliwości. Wracając do przykładu, od którego zacząłem – jeśli wejdę na działkę Kaczyńskiego i postawie mu, nielegalnie, pomnik mojej zmarłej w 2018 roku babci, on ma prawo rozebrać go, zniszczyć, albo, jeśli taki ma kaprys, biegać wokół przebranym za kobietę niczym Freddie Mercury w clipie „I want to break free” i niczym chłopaki z Lotnej Brygady Opozycji. To, że statua upamiętnia osobę zmarłą nie ma tu żadnego znaczenia.

fot. Lotna Brygada Opozycji.

Inne artykuły

© Aleksander Twardowski 2021 All rights reserved.

Projekt i realizacja: THE LION